tag:blogger.com,1999:blog-24638995155916580192024-03-05T16:34:50.672-08:00Afryka moich zmysłówwojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comBlogger16125tag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-47404115932860589012011-10-29T05:30:00.000-07:002012-02-13T05:10:21.758-08:00Sąsiedzi<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Nie
tylko ludzie są tutaj moimi sąsiadami. Znajomych ze świata
zwierząt też nie brakuje. Poza całą masą insektów, są też
ptaki. Na pobliskim drzewie rozgościła się kolonia wikłaczy.
Codziennie swoim ćwierkaniem umilają mi pobyt tutaj. Ich odgłosy
są podobne do ćwierkania wróbli, bo to wcale nie tak dalecy
krewni. Całe drzewo jest tak oblepione gniazdami, że wygląda jakby
owocowało. Można powiedzieć, że mieszka tam cała wioska. A jest
gwarno, jak na targowisku. Pewnie ustalają kto leci teraz po
pożywienie dla maluchów albo kto komu wlazł w szkodę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPWEFa4ClPMbPyN1mJtDBOQQfxKWFho4U6VU6vgx1UAsXM1m4HTeFHqCRmQ8L2lF7BF3KAnYWJHIDS-n9bWyZ6ewd2YvHdd1W8wVCrbrA1q9Lo2CvWRamAWvsyDn_cwHYwNbW1ESI8mGc/s1600/2011-10-29+Kolonia.jpg" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPWEFa4ClPMbPyN1mJtDBOQQfxKWFho4U6VU6vgx1UAsXM1m4HTeFHqCRmQ8L2lF7BF3KAnYWJHIDS-n9bWyZ6ewd2YvHdd1W8wVCrbrA1q9Lo2CvWRamAWvsyDn_cwHYwNbW1ESI8mGc/s400/2011-10-29+Kolonia.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Kolonia w pełnej krasie</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Rodzina
wikłaczy obejmuje wiele gatunków. Różnią się one wielkością,
ubarwieniem i sposobem budowy gniazda. Te które żyją koło mnie są
trochę większe od naszego wróbla. Samce są żółte z czarną
głową i czarnymi piórami na skrzydłach. Samica nie jest już tak
strojnie ubrana. Ma ona oliwkowo-brązowe upierzenie. Wszystkie
gniazda są misternie uwite. Wyglądają jak małe zamknięte koszyki
z trawy. Budowę rozpoczyna się od wykonania wiszącego okręgu,
stanowiącego swego rodzaju szkielet. Następnie wokół niego
wyplatana jest reszta gniazda. Konstrukcję rozpoczyna się od dołu,
skąd powoli źdźbło po źdźble wita jest cała reszta, aż do
utworzenia zamkniętej kulki. Na koniec ptaki wykonują tunel
prowadzący do wnętrza, z wejściem znajdującym się na dole. Tak,
żeby utrudnić dostęp niepożądanym gościom. Nie zawsze się to
udaje.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6tCozHdOd1Oz99k5GQqNE_dNtD64b_WjJBzgvxUYEOSIkrm9-Av32XWVj2fX0xGGAJ1Ds7m0eB9jAObnq02aGR1Z1d8Im7ZLljcxCY1WT7bAS38oS_nu58xByQHfpmEXIS8stfHhdJOI/s1600/2011-10-29+Samczyk.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh6tCozHdOd1Oz99k5GQqNE_dNtD64b_WjJBzgvxUYEOSIkrm9-Av32XWVj2fX0xGGAJ1Ds7m0eB9jAObnq02aGR1Z1d8Im7ZLljcxCY1WT7bAS38oS_nu58xByQHfpmEXIS8stfHhdJOI/s400/2011-10-29+Samczyk.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Samczyk na budowie</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Jakiś
czas temu kolonia przeżyła nalot dzioborożców. To ptaki wielkości
naszej wrony z wielkim dziobem i naroślem na nim. Przyleciało ich
całe stado. Jeden za drugim próbowały się dostać do gniazd, aby
wykraść pisklęta i jaja wikłaczy. Do wielu udało im się włamać.
Z tak wielkim dziobem to nie jest wcale takie trudne. Choć czasem
wymagało to ekwilibrystycznych zdolności, gdyż wiele gniazd
zawieszonych jest na końcach cienkich gałęzi. Zastanawiałem się,
jak to się stało, że się one pod takimi ptaszyskami nie łamały.
Rodzice zmartwieni obserwowali wszystko z pobliskich drzew. Był to
jedyny moment, kiedy kolonia zamilkła. Po napadzie słychać było
gdzieniegdzie odgłosy rozpaczy po stracie piskląt, po czym wszystko
wróciło do normy. Wikłacze postarają się o kolejne potomstwo.
Natura nie znosi próżni.<br />
</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiPWEFa4ClPMbPyN1mJtDBOQQfxKWFho4U6VU6vgx1UAsXM1m4HTeFHqCRmQ8L2lF7BF3KAnYWJHIDS-n9bWyZ6ewd2YvHdd1W8wVCrbrA1q9Lo2CvWRamAWvsyDn_cwHYwNbW1ESI8mGc/s1600/2011-10-29+Kolonia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"></a></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBYi6MdN_Dvn4BzyucZfvdSMPXpUwKD3HhhK29HAE8L2XkAqlLMKx7HTUX7IoF3qiWgJecRoWtgBVSZMInNsu36LOAIFfuxHEGPGsxUn_ddGTbtYmcVBZcp79ysMRcxtBCcrYxP02sA14/s1600/2011-10-29+Dzioboro%25C5%25BCce.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiBYi6MdN_Dvn4BzyucZfvdSMPXpUwKD3HhhK29HAE8L2XkAqlLMKx7HTUX7IoF3qiWgJecRoWtgBVSZMInNsu36LOAIFfuxHEGPGsxUn_ddGTbtYmcVBZcp79ysMRcxtBCcrYxP02sA14/s400/2011-10-29+Dzioboro%25C5%25BCce.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Rabusie przy pracy</i></td></tr>
</tbody></table>
<br /></div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-50624890586107296692011-10-25T06:00:00.000-07:002011-12-15T18:42:25.840-08:00Muzungu<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Muzungu
oznacza białego człowieka. Tak też się do mnie najczęściej
zwracają na wsi czy w mieście, chcąc zwrócić moją uwagę.
Reaguję, gdyż zwykle nie ma innego muzungu w zasięgu wzroku. Tutaj
na ulicy nie zniknę w tłumie. Czuję się jak jakaś sławna
persona – zawsze obserwowany. Wszyscy mnie zagadują i coś
proponują. Czasem jest to miłe, ale kiedy są nachalni, robi się
męczące. Uczę się tutaj asertywności. Odmawiania, kiedy proszą
mnie o kupno jakiegoś produktu, o pieniądze, czy o numer telefonu.
Zwykle cierpliwie im tłumaczę, dlaczego nie chcę im tego dać.
Staram się ich zrozumieć. Jestem dla tutejszych ludzi, jak każdy
biały, synonimem bogactwa. Dla większość ludzi, których spotykam
Ameryka i Europa wydaje się rajem na ziemi. Chcą tam wyjechać, a
we mnie widzą przepustkę do tego, według nich lepszego, świata.
Zresztą nic w tym nadzwyczajnego. My też kiedyś i często wciąż
śnimy podobny sen. </div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Co
do mojego pochodzenia to na początku podejrzewają, że przyjechałem
z Ameryki. Wyjaśniam, że moją ojczyzną jest Polska. Co oni
najczęściej interpretują jako Holandia (w angielskim te dwie nazwy
różnią się tylko pierwszą literą). Następnie cierpliwie
tłumaczę z jakiego kraju pochodzę, gdyż Polska dla wielu jest
abstrakcją. Taka historia powtarza się co chwilę. Chłopaki się
nawet ze mnie śmieją, że jestem Amerikano, gdyż raz byli
świadkami takiej rozmowy.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Biały
dla ludzi tutaj, zwłaszcza na wsi, jest swego rodzaju atrakcją.
Kiedy jadę samochodem, czy idę to dzieci machają i krzyczą do
mnie „ Bye muzungu!”. Tak jakby zobaczyły różowego słonia. Te
które częściej spotykam, czasem dodają uradowane „Widziałem
mojego muzungu!”. Oczywiście wyrażają się w lokalnym języku,
ale towarzysze podróży mi tłumaczą. Ja ze swojej strony zwykle
odpowiadam czasem w tym samym klimacie „Bye mudugavu!”, gdyż
mudugavu oznacza Murzyna. Ostatnio rzadziej to robię, bo to ponoć
niezbyt grzecznie przypominać o kolorze skóry i ktoś się może
poczuć urażony. Za to zwracanie się do mnie muzungu jest według
nich jak najbardziej w porządku. Ciekawy kraj.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Z
powodu odmienności koloru skóry, chłopcy lubią przeprowadzać na
mnie eksperymenty. Jedną z najpopularniejszych zabaw jest naciskanie
mojej skóry, następnie puszczanie i czekanie to miejsce z całkiem
białego zrobi się czerwone. Dla nich takie przebarwienia to nowość,
gdyż ich skóra jest zawsze takiego samego koloru, co mi zresztą od
razu demonstrują. Kolejną atrakcją są moje włosy. Moja czupryna
jest miękka, a ich jest twarda i w dotyku przypominająca szczotkę.
Interesujące jest też to, że mam włosy na całym ciele. Ale chyba
największą ciekawostką są piegi. Dzieciaki pytają mnie, skąd
mam te brązowe kropki. Chyba przede mną nie było tutaj piegowatego
wolontariusza.</div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-897459906995985462011-10-19T23:00:00.000-07:002011-11-14T12:53:53.158-08:00Komunikacja<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Jakby
ktoś się zastanawiał czy w Ugandzie jedynym środkiem komunikacji
są własne stopy, to śpieszę donieść, że nie tylko. Dróg ani
poruszających się po nich pojazdów tu nie brakuje. Ruch jak na
byłą kolonie brytyjską przystało, odbywa się po lewej stronie
jezdni. Z tego powodu w samochodzie kierownica znajduje się po
prawej stronie, zaś skrzynię biegów obsługuje się lewą ręką.
Przełączniki na desce rozdzielczej też znajdują się z drugiej
strony. Wiem to wszystko, bo czasem prowadzę tutaj samochód.
Przestawienie i przystosowanie zajęło mi trochę czasu. Podczas
wymijania muszę też pamiętać, żeby mieć samochód po prawej
stronie. Na szczęście nie wybieram się daleko. Najwyżej na łąkę,
po trawę dla krów, czy do najbliższego miasta, gdzie ruch jest
niewielki. Zresztą nie chciałbym jeździć dalej. Sposób
prowadzenia samochodu przez Ugandyjczyków trochę mnie przeraża.
Ruch lewostronny, to w zasadzie jedyny przepis drogowy tutaj
przestrzegany. Do pozostałych kierowcy podchodzą z dużą dozą
elastyczności. Często obowiązuje prawo silniejszego. To znaczy
większy samochód ma pierwszeństwo, a raczej je wymusza. W razie
czego klakson rozwiewa wszelkie wątpliwości. Pieszy też nie ma
lekko. Sam musi zadbać o swoje bezpieczeństwo. Trzeba mieć oczy
dookoła głowy, zwłaszcza jak się w mieście przechodzi przez
ulicę.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Drogi
są różne. Od bardzo dobrych do gruntowych. Te ostatnie przeważają.
Jak są suche to jeździ się po nich całkiem dobrze. Trzeba tylko
uważać na dziury. Po każdym większym deszczu woda spływając
rozmywa ziemię i pojawiają się nowe. Zresztą jazda po deszczu to
duże wyzwanie. Drogi są mokre i gliniasta ziemia staje się śliska.
Łatwo wtedy o poślizg. Gdzieniegdzie jeździ się jak po lodzie.
Zarzuca to w lewo, to w prawo. Można też utknąć. Zdarzyło mi się
to już wiele razy. Wtedy trzeba zasięgnąć pomocy osób trzecich.
Zwykle zabieram kilku chłopaków ze sobą. Tak na wszelki wypadek.
Przez to poruszanie się po polnych drogach nabieram umiejętności w
jeździe terenowej. Zwłaszcza, że samochód, który prowadzę
nadmiaru mocy nie ma i napęd tylko na tylnej osi. </div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMhsrZQGRzAZF0SoL6TugATB085Wz7Ts7iBPlnECS_PZMjXAf6IJ3HV81noBXaWlUJAB3hEDKrX87v96zxbHBzkjOilWmckxqwrHi3_N4VyRjHyXOzVEr2f-WRhDb7Y6ivdgQR3ZTKmdQ/s1600/2011-10-19+Droga.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhMhsrZQGRzAZF0SoL6TugATB085Wz7Ts7iBPlnECS_PZMjXAf6IJ3HV81noBXaWlUJAB3hEDKrX87v96zxbHBzkjOilWmckxqwrHi3_N4VyRjHyXOzVEr2f-WRhDb7Y6ivdgQR3ZTKmdQ/s400/2011-10-19+Droga.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Trakt do Kiry - pobliskiego miasteczka</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Samochody
tutaj to w większości używane pojazdy sprowadzone z Japonii. Tam
też obowiązuje ruch lewostronny. W zdecydowanej przewadze są
Toyoty, choć Mitsubishi czy Nissany też spotykam. Europejskie marki
są rzadkością, ale jednego Mercedesa już widziałem.</div>
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Środków
komunikacji w Ugandzie nie brakuje. Jednym z najpopularniejszych jest
boda-boda. Coś jak nasza taksówka tylko w wersji dwukołowej. Poza
kierowcą potrafi na nich jechać nawet trzy osoby, lub przewozić
gigantyczny pakunek. Na tych motocyklach jeździ się przyjemnie i
szybko. Łatwo przebić się przez korki w mieście. Tylko, że jest
to też trochę niebezpieczne, bo jeździ się bez kasku, a kierowcy
traktują przepisy drogowe bardziej jako wskazówki. Oczywiście są
też normalne taksówki, ale te są znacznie droższe.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb1z5yShTCxRirDg5o70cd_3fV6xEDtnXJ3CDbsl0sdmIuC3a7fifls9wRgjIoZ10G7ws3WACyt2Bh3Ek0h1XA3Td5pmewW3MNUyW-i3bTTwvUN0psTgloVZFwBffFSyh54XBIdXEW94k/s1600/2011-10-19+Boda+boda.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhb1z5yShTCxRirDg5o70cd_3fV6xEDtnXJ3CDbsl0sdmIuC3a7fifls9wRgjIoZ10G7ws3WACyt2Bh3Ek0h1XA3Td5pmewW3MNUyW-i3bTTwvUN0psTgloVZFwBffFSyh54XBIdXEW94k/s400/2011-10-19+Boda+boda.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Boda-boda w wersji niezbyt obciążonej</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Drugim
najpopularniejszym sposobem przemieszczania się jest matatu. To taki
prywatny bus. Obsługiwany przez dwie osoby: kierowcę i konduktora.
Ten ostatni zajmuje się obsługą pasażerów. Trzeba go zapytać
dokąd jedzie dany kurs, a jeśli kierunek zgadza się z naszymi
oczekiwaniami, to wsiąść. Płaci się w trakcie jazdy, czy przy
wysiadaniu. Oczywiście samochód nie ruszy, dopóki wszystkie
miejsca nie będą zajęte. Wewnątrz mieści się 14 pasażerów,
ale udaje się wcisnąć więcej. Czasem się czuję jak śledź w
beczce. Wykorzystywany jest każdy fragment wolnej przestrzeni.
Wzdłuż przejścia znajdują się rozkładane siedzenia. Niekiedy,
żeby wysiąść trzeba poruszyć połowę pasażerów. Zwłaszcza
jak się siedzi w ostatnich rzędach. Pomimo tych drobnych wad jest
to tani i bezpieczny sposób poruszania się. Z niego najczęściej
korzystam.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkY2BapCRFviHBz43hldU-FxWbJ_LjjKtGi9P64TCSIKhvIDP_Ku6LaxjLHceNu8Wf3uo3mbYcwD7NOxYF1GiYWjHu2uQcIU-D3kBqhJqWywR70IawWO9apjDxXmiIIYtYYMVMrsHrMzY/s1600/2011-10-19+Matatu.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgkY2BapCRFviHBz43hldU-FxWbJ_LjjKtGi9P64TCSIKhvIDP_Ku6LaxjLHceNu8Wf3uo3mbYcwD7NOxYF1GiYWjHu2uQcIU-D3kBqhJqWywR70IawWO9apjDxXmiIIYtYYMVMrsHrMzY/s400/2011-10-19+Matatu.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Najczęściej spotykane białe matatu w niebieską kratkę</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-2916461631752415982011-10-14T02:52:00.000-07:002011-11-14T12:17:37.529-08:00Rok szkolny<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Dzisiaj mamy dzień
sprzątania świata. W Ugandzie jest on także realizowany, więc
chłopcy nie mieli lekcji i poszli czyścić ulice. Cała akcja
odbyła się z dużym hukiem, gdyż pracę umilała im nasza
orkiestra dęta.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Tak jak w Polsce trwa tu
teraz rok szkolny. Podobnie jak u nas dzieci rozpoczęły naukę na
początku września. I na tym kończą się podobieństwa. Uczniowie
są teraz w trakcie trzeciego trymestru. Nauka w Ugandzie podzielona
jest na trzy trymestry. Trwają one od dwu i pół do trzech
miesięcy. Rok szkolny rozpoczyna się na przełomie stycznia i
lutego. Nie ma tutaj określonej daty inauguracji. Jest ona ustalana
rokrocznie tak, aby nauka rozpoczęła się w poniedziałek. Pod
koniec pierwszego trymestru, w kwietniu mają miejsce pierwsze
egzaminy, a po nich następują trzy- lub czterotygodniowe ferie. W
maju rozpoczyna się drugi trymestr trwający do początku sierpnia.
Po nich kolejne trzy-czterotygodniowe ferie. Właśnie w trakcie ich
trwania przybyłem do CALM. Z początkiem września rozpoczyna się
trzeci, ostatni i najważniejszy trymestr. W listopadzie uczniowie
zdają egzaminy i nauczyciele wystawiają końcowe oceny. Grudzień i
styczeń to okres wakacyjny. Odpoczynek i regeneracja po ciężko
przepracowanym roku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szkoła podstawowa
(primary school) w Ugandzie trwa siedem lat. Pierwsze dwa lata
przeznaczone są przede wszystkim na naukę angielskiego. Potem
zajęcia odbywają się głównie w tym języku. W podstawówce
wykładane są cztery przedmioty: angielski, matematyka, nauki ścisłe
i społeczne. Nauki ścisłe to połączona biologia, fizyka i wiedza
o rolnictwie. Uganda to kraj rolniczy, więc wszyscy się uczą jak
uprawiać rośliny i hodować zwierzęta. Studia społeczne obejmują
historię, geografię, wiedzę o społeczeństwie oraz religię. Pod
koniec siódmej klasy uczniowie zdają państwowe egzaminy. W
zależności od uzyskanych wyników mogą kontynuować naukę w
szkole średniej (secondary school) lub zawodowej (technical school).</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
W szkole średniej
przybywa przedmiotów. Wykładanych jest około czternastu w tym:
języki angielski oraz luganda, matematyka, fizyka, chemia, biologia,
geografia, historia, przedsiębiorczość i religia. Szkoła średnia
podzielona jest na dwa etapy: 0 i A. Pierwszy obejmuje okres 4 lat i
kończy się egzaminami państwowymi. Jeżeli uzyska się dobre
wyniki to naukę można kontynuować przez kolejne dwa lata na
poziomie A. Po ich ukończeniu studia bądź praca na przykład w
biurze.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szkoła zawodowa trwa od
dwóch do trzech lat z zależności od kształconego zawodu. Chłopcy
od nas uczą się na hydraulików, murarzy, elektryków, krawców
oraz stolarzy. Wszystkich zawodów przyznaję, że nie pamiętam.
Zresztą jak to jest dokładnie z tymi szkołami to się muszę
jeszcze dowiedzieć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Sposób nauczania jest
także zupełnie inny niż w Polsce. Lekcje rozpoczynają się o 8
rano i trwają do godziny 16. W ich trakcie uczniowie mają godzinną
przerwę na lunch. Tylko pierwsza i druga klasa kończą zajęcia
około 13 w porze posiłku. Uczniowie siódmej klasy podstawówki
oraz szkoły średniej czasem przebywają w szkole jeszcze dłużej i
wracają między 18 a 19. Zdarza się, że mają też dodatkowe
zajęcia w soboty. Za to nauczyciele praktycznie nie zadają prac
domowych. Taki system kształcenia najprawdopodobniej wynika z tego,
że większość uczniów nie ma warunków do nauki w domu. Brakuje
im podręczników, przyborów, miejsca do nauki. Często też muszą
pracować po powrocie do domu. Pewnie dlatego wszystkie zajęcia
odbywają się w szkole.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Szkoły państwowe w
Ugandzie są płatne. Od pierwszej klasy podstawówki trzeba płacić
za każdy trymestr. Dlatego wiele dzieci nie chodzi do szkoły.
Czasem rodzice posyłają tylko jedno dziecko do szkoły, bo na
więcej nie mają pieniędzy. A rodziny są wielodzietne. Część
chłopców trafiła do nas, gdyż rodziców nie stać było na
opłacenie ich edukacji.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Poza uiszczeniem czesnego
wszyscy uczniowie mają obowiązek chodzenia do szkoły w mundurkach.
Zdarza się, że jeżeli ktoś zapomni jakiejś części lub włoży
nieodpowiednią to nauczyciele każą opuścić zajęcia. Każda
szkoła ma inny wzór uniformu. Niekiedy jest ich nawet kilka
rodzajów na różne dni tygodnia. Dzięki temu łatwo rozpoznać
uczniów danej szkoły.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCTfh_Jfye8vQcMq8_-7Oy5keP7oKUEkalylrlbhXT1jIq15t1IsRhVTOmIpIJidW8mb9t-4rSZHBcSxTUDkxg9MqLv7G37xl1aTC5wrX1pEKp1AX1_JZ3JKkFvw_7YbWZVysvZOH-mbQ/s1600/2011-10-14+Rok+szkolny.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgCTfh_Jfye8vQcMq8_-7Oy5keP7oKUEkalylrlbhXT1jIq15t1IsRhVTOmIpIJidW8mb9t-4rSZHBcSxTUDkxg9MqLv7G37xl1aTC5wrX1pEKp1AX1_JZ3JKkFvw_7YbWZVysvZOH-mbQ/s400/2011-10-14+Rok+szkolny.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Wyprawa do szkoły</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br />
</div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-47113910475510860992011-10-09T12:06:00.000-07:002011-10-20T02:13:27.038-07:00Dzień Niepodległości<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
9
października w Ugandzie obchodzony jest Dzień Niepodległości.
Tego dnia 49 lat temu, w 1962 roku ten kraj przestał być kolonią
brytyjską i uzyskał niepodległość. Pierwszym premierem państwa
został Milton Obote, jeden z przywódców narodu. Po kilku latach
demokratycznych rządów dokonał on zamachu stanu i został
dyktatorem. W 1971 roku obaliła go armia dowodzona przez Idiego
Amina. Ten generał wprowadził kolejny reżim. Jeden z najgorszych w
historii Afryki. W czasie jego rządów zostało zamordowanych
kilkaset tysięcy ludzi, a kraj doprowadzony do kryzysu
gospodarczego. Właśnie o rządach Amina opowiada film „Ostatni
król Szkocji”. W 1979 wybuchła wojna z Tanzanią, wspierającą
przeciwników Amina. Despoty został obalony. Zwycięzcy nie
potrafili jednak dojść do porozumienia i wkrótce potem wybuchła
kolejna wojna, tym razem domowa między rożnymi frakcjami.
Doprowadziła ona kraj do ruiny. Ostatecznie zwyciężyła w niej
Narodowa Armia Oporu (NRA) dowodzona przez Yoweri Museweniego. On sam
został prezydentem i sprawuje ten urząd do dnia dzisiejszego. </div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Rządzi
w sposób autorytarny. Fałszuje wyniki wyborów i zmienia
konstytucję, tak żeby stale utrzymać się przy władzy. W
utrzymaniu porządku pomaga mu policja. Jej uzbrojenie bardziej
przypomina wyposażenie oddziałów specjalnych, niż posterunkowych
w Polsce. Wśród urzędników szerzy się korupcja. Sam Museweni
jest jednym z najbogatszych prezydentów, mimo że większość
obywateli cierpi biedę. Zarobki są niskie, a ceny wielu produktów
porównywalne do tych w Polsce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Ludzie
nie są zadowoleni z politycznej i ekonomicznej sytuacji w kraju.
Dlatego nie chcą świętować Dnia Niepodległości. Tylko niewielu
zakłada tradycyjne stroje czy wywiesza flagi. Oczywiście są
organizowane oficjalne obchody z paradą wojskową oraz masą
przemówień. Nawet zastanawiałem się nad wybraniem się na nie,
ale ostatecznie zrezygnowałem.<span style="font-weight: normal;"> Nikt
inny się nie wybierał, a ja b</span>yłem zmęczony.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQC0fMuMHJVZID-BdBmG3ZFpoa9GKhTWhgSWxq7HVoY0PEgAkiWLNe-OvYSii2hDnc9LgqFEeP3qmrAaDPjfowP-Y4kbFmIN-ouWGlcD0WBeBpzJ-Tj2Y0qsEb13yLsp9AQ6TOdF6bb_4/s1600/2011-10-09+Dzie%25C5%2584+Niepodleg%25C5%2582o%25C5%259Bci.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="400" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhQC0fMuMHJVZID-BdBmG3ZFpoa9GKhTWhgSWxq7HVoY0PEgAkiWLNe-OvYSii2hDnc9LgqFEeP3qmrAaDPjfowP-Y4kbFmIN-ouWGlcD0WBeBpzJ-Tj2Y0qsEb13yLsp9AQ6TOdF6bb_4/s400/2011-10-09+Dzie%25C5%2584+Niepodleg%25C5%2582o%25C5%259Bci.jpg" width="300" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Pomnik Niepodległości w centrum Kampali</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
W
ciągu ostatnich dni widziałem po prawdzie masę stoisk z flagami i
koszulkami w narodowych barwach. Myślałem, że to z okazji święta
państwowego, ale nie. Albo przynajmniej nie tego. Wczoraj
reprezentacja Ugandy w piłkę nożną walczyła o awans do Pucharu
Narodów Afryki. I to wydarzanie wzbudziło dużo więcej
patriotycznych uczuć niż Dzień Niepodległości. Wszyscy chodzili
ubrani w koszulki narodowe oraz obwieszeni flagami, czekając na
ostatecznie rozstrzygnięcie. Drużyna musiała wygrać z Kenią aby
awansować do finału. Niestety nie udało jej się. Padł
bezbramkowy remis. Wszyscy po meczu chodzili przybici. Jakby wygrali
to święto przeciągnęłoby się jeszcze na kilka najbliższych
dni.</div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-24553973169656364022011-10-06T00:00:00.000-07:002011-10-08T00:00:52.516-07:00Ziemia<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Pewnie wszyscy zdążyli się zorientować, że jestem w Afryce, a
dokładniej w Ugandzie, już od ponad miesiąca. Przyszła pora, abym
napisał coś o tym miejscu. Pierwszą rzeczą jaka rzuca się w oczy
na tym kontynencie jest ziemia. Nie jest czarna czy brązowa jak w
Polsce (ewentualnie żółta jak ktoś mieszka na piaskach). Ma ona
kolor czerwonobrązowy, najbardziej zbliżony barwą do rdzy. Ziemię
widać w każdym miejscu, nie przykrytym przez roślinność. Jak
wyschnie staje się twarda jak skała i pyli. Pył z niej wchodzi
wszędzie. To podstawowa rzecz którą muszę wymieść z pokoju czy
wysypać z butów. Przy praniu też główne plamy od niej pochodzą.
Zresztą część moich jasnych ubrań powoli zmienia odcień w
stronę beżu. To samo dzieje się z budynkami czy drogami. Także
Afryka to bardziej czerwony niż czarny kontynent. Ta sama ziemia jak
namięknie tworzy niezłe błotko. Konsystencją zbliżone do gliny,
toteż łatwo się na niej pośliznąć. Parę razy byłem już
bliski wywrotki. Woda głównie spływa po niej a nie w nią wsiąka.
Tworzą się kałuże, które następnego dnia wysychają w słońcu,
ziemia znowu twardnieje i tak w kółko. Projektując mojego bloga
chciałem, żeby był zbliżony kolorystyką do tutejszej gleby. Częściowo mi się udało.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizDI9_UKsdsTwB0TkNTfZDKqUI566Vg7RcIvjs5RzhhYsls-fi_ylgjSVBIzQ8lH1ATwOHSddO6Q25jGHwbsNYTFqGXy60G0LnmHWqFm1i4jgEGwLEn6Gn3m_bsFv14VK-omEuw7DugCA/s1600/2011-10-07+Ziemia+2.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEizDI9_UKsdsTwB0TkNTfZDKqUI566Vg7RcIvjs5RzhhYsls-fi_ylgjSVBIzQ8lH1ATwOHSddO6Q25jGHwbsNYTFqGXy60G0LnmHWqFm1i4jgEGwLEn6Gn3m_bsFv14VK-omEuw7DugCA/s400/2011-10-07+Ziemia+2.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Wszechobecna gleba</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Drugim
kolorem, który dominuje w Ugandzie jest zieleń. Warunki do rozwoju
wszelkiej roślinności są tu znakomite, więc jest jej niemało. I
szybko rośnie. Pokrywa prawie każdy kawałek wolnej przestrzeni.
Teren na którym się znajduję, to coś między dżunglą a sawanną.
Drzew jest tu sporo. Lasu co prawda tu nie ma, może też za sprawą
ludzkiej działalności. Mieszkam we wsi, więc dużą część ziemi
pokrywają pola i pastwiska. Na nieużytkach można znaleźć busz i
inne ciekawostki. Więcej będę mógł napisać jak się trochę
powłóczę po okolicy. Słonie i lwy tu po drogach nie chodzą. A
szkoda. Na ulicy najczęściej spotykam krowy i kurczaki. Jak to na
wsi. Dużo też słuchać śpiewu ptaków wokół. Część już
nawet nauczyłem się rozpoznawać. Co jakiś czas słychać też
krzyki małp w oddali. Z odgłosów to muszę nie napisać o cykaniu
świerszczy wieczorami. Wydawane przez nie dźwięki umilają mi
zawsze moment zasypiania.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh-vVa10GPFG3rmhPx1l8cCJDymU-fQ456-44SThal2UAlyAv0Jx0ZLCh3PWw0m8QHeJJa_ggVSe1dmHqAxR24LtyTKM7rAOImXYwrw_ohdMqQUyJAtDoND913m4KCeCRpBAcucR8GFek/s1600/2011-10-07+Zielenina.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjh-vVa10GPFG3rmhPx1l8cCJDymU-fQ456-44SThal2UAlyAv0Jx0ZLCh3PWw0m8QHeJJa_ggVSe1dmHqAxR24LtyTKM7rAOImXYwrw_ohdMqQUyJAtDoND913m4KCeCRpBAcucR8GFek/s400/2011-10-07+Zielenina.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Odrobina codziennej zieleniny</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Uganda
pokryta jest wzgórzami. Coś jak Wyżyna Lubelska. Przynajmniej w
moim rejonie. Jedno wzgórze się kończy, to drugie zaczyna. Jedne
są bardziej strome, drugie mniej. Część jest wyższa część
niższa. Gdzieniegdzie też można natrafić na fragment jakiejś
większej płaszczyzny. W dolinach między wzniesieniami płyną
strumienie. A jeśli nie płyną, to po każdej większej ulewie
popłyną. Wszędzie można znaleźć wyschnięte koryta. Mieszkam
kilkanaście kilometrów od stolicy, więc teren wokół jest dość
gęsto zaludniony. Gdy kończy się jedna wioska, to zaczyna
następna. Często nawet nie wiem dokładnie gdzie, bo drogowskazy są
tutaj towarem deficytowym. A na mapie wielu miejscowości po prostu
nie ma. Ciągle więc pytam i się uczę co gdzie zaczyna dana
miejscowość, a gdzie kończy. Tu granica biegnie doliną, tu po
drodze, a tu gdzieś wśród pól. W ten sposób powoli poznaję
geografię najbliższej okolicy.
</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikjHOAL3_uKJTI7izWgYKCZv54-oICJEuogOwHXi_WvymIEF1TZylZuyz8SLdGvh_b7AiK_dhh9jyqFsZkt-qwaui49xjkNCERO1mmUwjxg_LB64LUI_ZTcW10YXczfCb3sWKRrTlQK70/s1600/2011-10-07+wzg%25C3%25B3rza.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEikjHOAL3_uKJTI7izWgYKCZv54-oICJEuogOwHXi_WvymIEF1TZylZuyz8SLdGvh_b7AiK_dhh9jyqFsZkt-qwaui49xjkNCERO1mmUwjxg_LB64LUI_ZTcW10YXczfCb3sWKRrTlQK70/s400/2011-10-07+wzg%25C3%25B3rza.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Drzewa, domy, droga dokądś tam</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-14096837279401540392011-09-26T14:00:00.000-07:002011-09-29T04:08:45.506-07:00Lekarz
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Ostatnio
miałem okazję zapoznać się z tutejszą służbą zdrowia.
Przeżyłem pierwszą poważniejszą chorobę w Ugandzie. Coś co w
krajach położonych bardziej na północ określa się zemstą
faraona, a tutaj wypadałoby nazwać zemstą kabaki, Takie miano nosi
bowiem król Bugandy – krainy w której przebywam. Ale po kolei.
Zaczęło się w zeszłym tygodniu od bólu głowy, gorączki i
biegunki. Wszyscy podejrzewali malarię. Objawy są podobne, a sezon
malaryczny się właśnie rozpoczął. Dlatego zabrano mnie do
najbliższego szpitala. Lekarz zbadał mnie oraz wysłał do
laboratorium, w celu pobrania krwi do analizy. Na szczęście testy
na malarię wypadły negatywnie. Okazało się że to jakieś
tutejsze zatrucie pokarmowe. Dostałem tyle specyfików do zabicia
wszystkiego w moim wnętrzu, że nie wiem co tam ocalało. Na
szczęście fragment mózgu przetrwał, toteż mogę kontynuować
pisanie. Lekarstwa zrobiły swoje i po dwóch dniach wróciłem do
pełnej sprawności. Dzisiaj byłem na wizycie kontrolnej.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnL0jRconRS0o0NzTNYI38HOifGPUfDVSF1AgxGNefFNyArGo3lGq9q0Lr_KhowtN1uLggmEC6dPoxPoJcWxeAmWWpmaV8Tt_V7HwZRZL7c5JXKzF0CuoDNo7pCWVi-GCpkHKe_LyUolU/s1600/2011-09-26+Szpital.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgnL0jRconRS0o0NzTNYI38HOifGPUfDVSF1AgxGNefFNyArGo3lGq9q0Lr_KhowtN1uLggmEC6dPoxPoJcWxeAmWWpmaV8Tt_V7HwZRZL7c5JXKzF0CuoDNo7pCWVi-GCpkHKe_LyUolU/s400/2011-09-26+Szpital.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Szpital Zia Angelina</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Szpital
zrobił na mnie dobre wrażenie. Jak większość gmachów tutaj nie
jest to w pełni zamknięty budynek. Poczekalnia i korytarze mieszczą
się na werandach. Przez to może nie czuć tu, tak
charakterystycznego u nas, zapachu środków dezynsekcyjnych. Nie
pachnie, ale wszystkie pomieszczenia utrzymane są w czystości.
Personel jest kompetentny. Nie mam zastrzeżeń. W laboratorium co
prawda nie używali rękawiczek, ale wszelkie przyrządy były
jednorazowego użytku.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Z
innych schorzeń do tej pory przeszedłem dwa drobne przeziębienia.
Może to niektórych zdziwi, ale w Afryce też można się
przeziębić. Zwłaszcza w przeciągu i wskutek gwałtownych zmian
temperatur. Miałem też kilka stłuczeń i zranień. Normalna sprawa
przy pracy i zajęciach sportowych. Muszę przyznać, że tutejsze
bakterie, to nie te co u nas. Znacznie łatwiej tu można dostać
zakażenia. Mimo stosowania środków zapobiegawczych i dbania o
siebie bardziej niż zwykle, przytrafiło mi się dwa razy. W Polsce
nigdy mi się to nie zdarzyło.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-84486337961126441782011-09-25T22:00:00.000-07:002011-09-28T06:31:00.632-07:00Jubileusz
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Mieliśmy
dzisiaj wielką uroczystość. Nasz dyrektor, ksiądz Ryszard
obchodził 25-lecie kapłaństwa i 24-lecie pracy misyjnej. Rok po
święceniach wyjechał do Ugandy, gdzie pracuje do dzisiaj. W CALM,
jak do tej pory wydarzyło się tylko jedno tak duże święto: z
okazji poświęcenia kaplicy. Przynajmniej za pamięci wszystkich
pracowników. Dla mnie to pierwsza uroczystość w Ugandzie, przy
której organizacji brałem czynny udział. A pracy do wykonania nie
brakowało. Pochłonęła nam wiele czasu w ciągu ostatnich dni.
Trzeba było posprzątać wszystko i przygotować na głównym placu
miejsca na namioty. Ponadto porozwieszać dekoracje, zrobić zakupy i
pozapraszać gości. Tymi ostatnimi rzeczami zajmowali się pozostali
wujkowie. Ja w tym czasie zastępowałem ich na placówce.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Na
jubileusz przybyło wielu zaproszonych gości z księdzem biskupem na
czele. Wielu przyjaciół i znajomych księdza ze wszystkich lat
pracy tutaj. Przyjechali także nasi chłopcy uczący się w szkołach
w Kamuli i Bombo. Także miałem okazję zobaczyć ich ponownie i
muszę przyznać, że część imion zdążyłem już zapomnieć.
Podczas samej uroczystości z pozostałymi pracownikami dbaliśmy o
jej prawidłowy przebieg. Każdy miał powierzone jakieś zadania: od
zapewnienia bezpieczeństwa, przez obsługę sprzętu do pomocy w
wydawaniu posiłków. Po prostu robiliśmy co było trzeba w danym
momencie. Ja między innymi dokumentowałem całe wydarzenie. Z racji
posiadanego sprzętu często robię tutaj za fotografa. </div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGehVlN65wDlbGuxkMNNHxZLqmSEa0Lv9uVxdX-joCS2y2IJI2ZsqdPOuw3xp-ZG7cgeoX_PIif2BmvWR68UJ0hzNIOV3UPI-KbjUWQjLdnSspwNGj-kRRGGcP1BnOwI8Zzp_ooreZB9A/s1600/2011-09-25+Bie%25C5%25BCmowanie.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGehVlN65wDlbGuxkMNNHxZLqmSEa0Lv9uVxdX-joCS2y2IJI2ZsqdPOuw3xp-ZG7cgeoX_PIif2BmvWR68UJ0hzNIOV3UPI-KbjUWQjLdnSspwNGj-kRRGGcP1BnOwI8Zzp_ooreZB9A/s400/2011-09-25+Bie%25C5%25BCmowanie.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Obrzęd bierzmowania</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Jak
na uroczystość tego rodzaju przystało, rozpoczęła się ona mszą
świętą. Podczas niej nastąpiło bierzmowanie kilkunastu chłopców
z CALM oraz kilkorga innych osób. Dla części z nich ostatni okres
najeżony jest sakramentami, gdyż tydzień temu przyjęli chrzest i
komunię świętą. Po mszy nastąpiła część artystyczna. Chłopcy
się sporo nad nią napracowali. Każda klasa przygotowała własną
piosenkę, taniec czy sztukę. Sami wymyślali słowa, muzykę i
układy. Wujkowie nadzorowali całość i służyli im w razie
potrzeby pomocą. Większość z przedstawień była bardzo udana.
Przygotowali tego tak dużo, ze nie wszystko udało się
zaprezentować w ciągu dwóch godzin przewidzianych na to.</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEppm2tiOsMkqbVC5MlCiyxtv9kbL5IlOKbo_hV6n2C9KsGjJt4olLE5J7VvTTlsy_1am90ocZ3po74ci5j9dJwhWI8woiJH_cSfhjpscTotxw29kajgQhjAmonqNcheETf-xjRw6DA9w/s1600/2011-09-25+Tradycyjny+taniec.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiEppm2tiOsMkqbVC5MlCiyxtv9kbL5IlOKbo_hV6n2C9KsGjJt4olLE5J7VvTTlsy_1am90ocZ3po74ci5j9dJwhWI8woiJH_cSfhjpscTotxw29kajgQhjAmonqNcheETf-xjRw6DA9w/s400/2011-09-25+Tradycyjny+taniec.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Siódma klasa w trakcie tradycyjnego tańca bugandyjskiego</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Po
występach nastąpiły przemowy okolicznościowe. Na szczęście nie
było ich wiele. Przy okazji zostały wręczone prezenty oraz
pokrojony rocznicowy tort. Z racji pełnionych obowiązków nie udało
mi się niestety spróbować ani kawałka. Może następnym razem
skosztuję, jak smakują tutejsze wypieki. Następnie nastąpił
oczekiwany przez wszystkich lunch. Było to najlepsza strawa jaką do
tej pory tutaj jadłem. To taka afrykańska tradycja, że każda
uroczystość kończy się posiłkiem dla wszystkich zaproszonych
gości. Po jedzeniu planowaliśmy dokończyć część artystyczną,
ale goście się rozpierzchli. Stwierdzili pewnie, że już po
wszystkim. W ten oto niekonwencjonalny sposób zakończyła się
część oficjalna. Potem rozkręciła się dyskoteka na świeżym
powietrzu i trwała na całego aż do wieczora. Przydała się do
spalenia pochłoniętych kalorii. Tańczyli praktycznie wszyscy,
łącznie z księżmi. </div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcsUSg2e3MQFKmsSpH1VMwcoIIc2DQoJ_gvn7Wy9HrmzE0zr06ZSKE2OWqQq4tP87JgspMHqFXCutpJhOSG5IsrBzze4-HKXNWgzzPPo4B1GqmhIxFc6ZHZokNAgc8BNiyOEeXRcxsNY4/s1600/2011-09-25+Tort.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgcsUSg2e3MQFKmsSpH1VMwcoIIc2DQoJ_gvn7Wy9HrmzE0zr06ZSKE2OWqQq4tP87JgspMHqFXCutpJhOSG5IsrBzze4-HKXNWgzzPPo4B1GqmhIxFc6ZHZokNAgc8BNiyOEeXRcxsNY4/s400/2011-09-25+Tort.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Ksiądz Ryszard obstawą kroi tort</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Podsumowując,
uroczystość w pełni się udała. Teraz trzeba to wszystko
posprzątać i przywrócić stan poprzedni. Ale to będzie praca na
najbliższe dni.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-19094228762009739172011-09-18T22:00:00.000-07:002011-09-22T02:12:45.750-07:00Sakramenty<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
W
CALM rozpoczął się okres udzielania sakramentów. Dzisiaj część
z chłopców przyjęła chrzest i pierwszą komunię świętą, zaś
w następną niedzielę odbędzie się bierzmowanie. Takie
uroczystości nie odbywają się tu często, więc było to duże
wydarzenie. Poza naszymi wychowankami sakramenty przyjęło kilkoro
dzieci z pobliskiej wioski Namugongo. Łącznie ochrzczonych zostało
38 osób. Wszyscy oni oraz 12 innych przystąpiło do pierwszej
komunii świętej. Przebieg sakramentów nie różnił się niczym od
udzielanych w Polsce. Dziwne byłoby, jakby było inaczej. Jesteśmy
przecież w jednym Kościele. Z tym że katechumenami byli nie
niemowlęta, jak to najczęściej dzieje się u nas, ale kilku –
kilkunastoletnie dzieci. O niektórych wypada nawet powiedzieć
młodzież. Sami zdecydowali się na przystąpienie do Kościoła.
Najpierw przeszli przez okres przygotowawczy, podczas którego
uczęszczali na katechezy i uczyli się podstaw naszej wiary. Część
z nich była już ochrzczona wcześniej, ale ze względu na brak
dokumentów to potwierdzających, przyjęli chrzest raz jeszcze.
Zresztą to nie jedyne luki w ich dokumentach. Część z nich nie
zna imienia swojego ojca czy matki, a z daty urodzenia zna tylko rok.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfH9NDlLcuoGbXo2L47akzlfPV6j9KzeONdCV1buSRsHDDPriTe8Z3K5aOrWs9qFQwkUxC-H3xfvCOa2B8cV_8BwoeXSCgb9byg1LW4Et2_Smq_SowLb4RAumL5hOnAOtfHWNBiaXviXU/s1600/2011-09-18+Chrzest.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjfH9NDlLcuoGbXo2L47akzlfPV6j9KzeONdCV1buSRsHDDPriTe8Z3K5aOrWs9qFQwkUxC-H3xfvCOa2B8cV_8BwoeXSCgb9byg1LW4Et2_Smq_SowLb4RAumL5hOnAOtfHWNBiaXviXU/s400/2011-09-18+Chrzest.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Ksiądz Jean-Marie chrzci jednego z chłopców</i></td></tr>
</tbody></table>
<br />
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Wracając
do rodziców, to chrzestnymi naszych wychowanków zostali wujkowie, w
tym ja. Przyznam szczerze, że nie bardzo garnąłem się do tej
roli, gdyż po powrocie do Polski pewnie już nigdy ich nie nie
spotkam. Zresztą nie tylko ja miałem takie obiekcje. Ale ksiądz
Ryszard stwierdził, że modlić się za nich można zawsze. W sumie
prawda. A wielu z nich nie ma innych bliskich. Zostałem zaszczycony
byciem ojcem chrzestnym Jacksona, Dennisa, Okwira, Mosesa i Jacoba.
Jak na jeden raz to duża liczba.</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
O
pierwszej komunii to nic nowego nie mam do napisania. No może tyle,
że dzieci nie miały żadnych specjalnych strojów na tę okazję.
Tutaj niewielu ludzi stać na coś takiego. Założyli najlepsze
ubrania jakie mają. Była więc to rewia kolorów różnych koszul,
koszulek i spodni. Każdy starał się wyglądać jak najlepiej.
Niektórzy mieli nawet krawaty. Prezentowali się lepiej ode mnie,
gdyż ja ze sobą krawatu nie zabrałem.</div>
<br />
<table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj08JtwPG_3-3_TgRU_MsxLGVo4vzxt21wKzDjpnB4ukGvsL8IjuZ5ISl6DRs6BPEqBL2zu56un3hVLziVMbL7pL3jGO-ZdTxa6e_N5fuk3AdfFvR5_gLk3hRQoRYjODSTxUUaPxxU-XI0/s1600/2011-09-18+Pierwsza+komunia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="300" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj08JtwPG_3-3_TgRU_MsxLGVo4vzxt21wKzDjpnB4ukGvsL8IjuZ5ISl6DRs6BPEqBL2zu56un3hVLziVMbL7pL3jGO-ZdTxa6e_N5fuk3AdfFvR5_gLk3hRQoRYjODSTxUUaPxxU-XI0/s400/2011-09-18+Pierwsza+komunia.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Ksiądz Ryszard i
ksiądz Jean Marie udzielają pierwszej komunii</i></td></tr>
</tbody></table>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
Przy
tej okazji to opowiem trochę o religiach w tym państwie. Uganda to
kraj wielu religii. Chrześcijanie stanowią większość około 85%
populacji. Połowa z nich to katolicy, a połowa protestanci. 12%
ludności wyznaje islam. Pozostała cześć populacji wyznaje religie
tradycyjne, hinduizm oraz bahaizm. Ateistów jest tu niewielu. W
szkole religia wygląda inaczej niż u nas. Jest to bardziej nauka o
religiach. Nauczana są na niej podstawy chrześcijaństwa i islamu.
W CALM nie wszyscy wychowankowie są chrześcijanami. Mieszka u nas
kilku muzułmanów. Jednego z nich już poznałem. Co do reszty na
razie nie wiem, gdyż zwykle nie pytam o religię.
</div>
<div align="JUSTIFY" style="font-weight: normal; margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-34022266800000289832011-09-12T05:15:00.000-07:002011-09-12T05:15:08.460-07:00Dramatis personae
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Przyszła pora, żeby
dokończyć przedstawianie osób żyjących w tym domu. Zacznę od
chłopców. W sumie jest ich ponad 200. Taka duża rodzinka.
Aktualnie około 50 z nich wyjechało do szkół, więc na miejscu
zostało mniej więcej 150. Liczby podaję orientacyjne, gdyż nigdy
ich nie liczyłem. Teraz wypadałoby podać ich imiona, ale nie
zamierzam tego robić. Po pierwsze zajęłoby to masę miejsca, a po
drugie wszystkich wciąż nie znam. Aktualnie wydaje mi się, że
kojarzę jedną trzecią chłopaków. Z częścią jeszcze nawet nie
rozmawiałem. Co jakiś czas spotykam kogoś nowego. Zdarza mi się
również zapomnieć czyjegoś imienia. Zwłaszcza jak przedstawiali
mi się po zmroku. Niektórych kilka razy pytałem jak się nazywają,
zanim udało mi się zanotować ich w pamięci. Nie jest to proste,
gdyż nie mogę polegać na wielu cechach, tak charakterystycznych w
Polsce. Oczy mają tego samego koloru, włosy też i takie same
fryzury. Musiałem sobie opracować sposób, po jakim będę ich
zapamiętywał. Wykorzystuję w tym celu rysy twarzy i blizny. Tych
ostatnich mają sporo. Przeszłość często mocno ich doświadczyła.
Pochodzą z różnych środowisk. Część jest sierotami, inni mają
rodzinę, ale z powodu występującej w niej patologii woleli ją
opuścić. Niektórzy spędzili kilka lat na ulicy zanim znaleźli
się tutaj. Jedni trafili tu za pośrednictwem różnych organizacji
drugich przyprowadziła rodzina, aby mogli pójść do szkoły. Kiedy
słucham ich historii to dochodzę do wniosku, że w życiu to ja nie
miałem żadnych problemów. Jestem szczęściarzem, bo mam kochającą
rodzinę, urodziłem się w bogatym, ustabilizowanym kraju, zdobyłem
dobre wykształcenie itd. Jest za co Bogu dziękować. Wspomnienia i
problemy chłopców to jedna z rzeczy, o których nie zamierzam
pisać. Opowiadali mi je w zaufaniu i niech tak pozostanie.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Mimo tego wszystkiego co
przeżyli, cieszą się każdym dniem oraz wszystkim co tu mają.
Choć nie jest tego wiele. W takiej liczbie młodzieży mam cały
przegląd charakterów i zdolności. Niektórzy bardziej otwarci,
inni mniej. Cześć sama do mnie przychodzi pogadać, niektórzy w
ogóle nie czują takiej potrzeby. Jest tu kilku geniuszy, literatów,
wielu zdolnych muzyków i jeszcze więcej utalentowanych tancerzy
oraz akrobatów. To co oni potrafią zrobić ze swoim ciałem ciągle
mnie zdumiewa. Jedną z rzeczy, która mi się bardzo w nich podoba,
jest to, że oni dużo czasu spędzają razem. Uprawiają sporty,
pomagają sobie w szkole i pracy, uczą się nawzajem ruchów
tanecznych czy gimnastyki. Mi też co jakiś czas pokazują nowe
sztuczki, a ja się ich powoli staram nauczyć.</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
</div>
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">
Poza chłopcami mieszkają
tu Salezjanie: ksiądz Ryszard, ksiądz Jean Marie oraz brak Van Tan.
Ich już przedstawiłem wcześniej. Teraz przejdę do wychowawców.
Jest nas łącznie ze mną siedmioro. Chłopcy nazywają nas wujkami
i ciociami. Paul odpowiada za szkołę, a Joseph za zespoły muzyczne
i finanse. W tej pracy pomaga im Fosca. Drugi z kolei Joseph prowadzi
zajęcia sportowe oraz organizuje prace dla chłopców. W ten sposób
pomagają w funkcjonowaniu tego miejsca oraz uczą się pracować.
Następny, Charles jest technikiem. Dba o utrzymanie urządzeń oraz
przeprowadza drobne naprawy. Jedyna ciocia, Angella opiekuje się
chorymi a także dba o nasze wyżywienie. W tych wszystkich zajęciach
w razie potrzeby pomagamy sobie i zastępujemy się wzajemnie. Ja na
razie nie mam przydzielonych konkretnych obowiązków. Wkrótce mamy
mieć spotkanie organizacyjne i pewnie wtedy dostanę stałe zadania.
Część z nich już sobie wybrałem.</div>
wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-82411402147609429792011-09-05T03:08:00.000-07:002011-09-05T03:08:37.628-07:00Pożegnania <br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">W sobotnią noc wyjechała Justyna – ostatnia z wolontariuszy przebywających tu podczas wakacji. Przez najbliższe miesiące będę w CALM jedynym wolontariuszem. Można powiedzieć, że zostaję sam, ale to byłaby nieprawda. Jest tu przecież jeszcze masa chłopców, dla których tu przyjechałem. Staram się spędzać z nimi jak najwięcej chwil. Jednak był to dobry czas, kiedy można było z jakąś bratnią duszą porozmawiać w rodzimym języku. Wymienić doświadczenia, pożartować, pożalić czy powspominać. Od Justyny, Agnieszki i Tomka, wiele się dowiedziałem i nauczyłem. Za to wszystko jestem im bardzo wdzięczny. Ale jak to mówią, wszystko co dobre szybko się kończy. O nadejściu tego momentu wiedziałem od początku. </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Teraz, można powiedzieć, czeka mnie proces pełnego wrastania w kulturę. Jedynym białym na placówce jest ksiądz Ryszard, ale jest on dość zajętą osobą i nie rozmawiamy często. Moim urzędowym językiem stał się już angielski. Na razie robię masę błędów w czasach i co jakiś czas zapominam jakiegoś słowa. No i oczywiście momentami mówię za szybko. Nie spodziewałem się tego w obcym języku, ale jak widzę niezrozumienie w oczach słuchaczy, to trzeba powtórzyć to samo tylko wolniej. Jak chłopaki mówią do mnie w luganda, to odpowiadam im po polsku. Jest przy tym masa śmiechu. Zwłaszcza jak używam szeleszczących wyrazów. Metodę tę sprzedał mi ksiądz Robert, kiedy był tu jeszcze w sierpniu. W lokalnym narzeczu znam na razie tylko pojedyncze słowa. Dzień dobry i tym podobne. Teraz rankami będę miał parę godzin wolnego, to spróbuję się przyłożyć do nauki. Mam już trochę porobionych notatek, ale tutejsze słowa to dla mnie jak na razie czysta abstrakcja.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">A propos pożegnań, to z częścią najstarszych wychowanków też musiałem się rozstać. Dzisiaj rozpoczął się kolejny trymestr w roku szkolnym i wyjechali do swoich szkół w Kamuli i Bombo. Z częścią z nich zdążyłem już się zaprzyjaźnić. Do Namugongo na dłuższej wrócą w grudniu podczas tutejszych wakacji. Na szczęście okres pożegnań zakończył się. Na razie nic nie zapowiada kolejnych. </div> wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-8975402078451107442011-09-02T04:56:00.000-07:002011-09-05T02:08:11.681-07:00CALM<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> <br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">W Children And Life Mission czyli CALM jestem już od dwóch tygodni. Z placówką zdążyłem się już zapoznać, toteż przyszła pora na opowieść o niej. Jest to dom dla chłopców nieposiadających domu, rodziny czy mających problemy rodzinne. Część z nich żyła na ulicy przed przybyciem tutaj, a część ma rodzinę, a przebywa tutaj, żeby zdobyć wykształcenie. Nauka kosztuje, a nie każdego stać na wysłanie dzieci do szkoły. Zresztą co wychowanek to inna historia. CALM istnieje już ponad 10 lat i aktualnie jest prowadzony przez księży salezjanów. Najstarsi chłopcy, z którymi rozmawiałem przybyli tutaj 10 lat temu. Z ich wspomnień dowiedziałem się, że w tym czasie wiele się tutaj zmieniło. Placówka się rozbudowuje, za parę lat pewnie sam jej nie poznam. Aktualnie stawiany jest dom dla wspólnoty, a po nim przyjdzie pora na szkołę.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Ośrodek położony jest na łagodnym zboczu wzgórza, także kolejne budynki znajdują się coraz niżej. W najwyższym miejscu znajduje się kaplica. Ma ona kształt rotundy, ze skromnym drewnianym ołtarzem w afrykańskim stylu. Poza tym wnętrze nie różni się od typowego kościoła. Cztery witraże, rzędy ławek i białe ściany. Wieczorem pod zadaszeniem przy wejściu w cieple lamp grzeją się gekony.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibauxKMlJDXi3Gvq3Q7NPqfLC4XwvNF6jFtJRhsiDemNwUpU13VF_5lzWqjqGJGEMCwJ10iqt6lDyIZSHqAeGezpf69dHREnJtlYF4ZF5NHzlw1OanGgdb4R1X5BlbRF_vJK3S0NBh9kA/s1600/03+kaplica.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="275" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEibauxKMlJDXi3Gvq3Q7NPqfLC4XwvNF6jFtJRhsiDemNwUpU13VF_5lzWqjqGJGEMCwJ10iqt6lDyIZSHqAeGezpf69dHREnJtlYF4ZF5NHzlw1OanGgdb4R1X5BlbRF_vJK3S0NBh9kA/s400/03+kaplica.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Kaplica</i></td></tr>
</tbody></table></div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Poniżej znajduje się główny dziedziniec otoczony przez 4 budynki. Numeracja ich jest nieintuicyjna, gdyż odzwierciedla kolejność budowania, a nie aktualne położenie. Znajdują się w nich pokoje chłopców i pracowników, biuro, kuchnia i jadalnia dla obsługi, sala do nauki oraz sala telewizyjna. Za nimi, schodząc w dół zbocza, znajduje się piąty dom, w którym poza mieszkaniami mieści się kuchnia, jadalnia dla wychowanków oraz pomieszczenia techniczne. Obok jest też łaźnia dla chłopaków. To tak trochę szumnie brzmi, bo jest w niej tylko zimna woda, jak zresztą na praktycznie całej placówce. Ale jest tu ciepło, więc mi mycie w zimnej wodzie nie przeszkadza. Niedaleko też w oddzielnym budynku stoi generator. Kiedy nie ma prądu, a to się ostatnio często zdarza, zasila on od zmroku do ciszy nocnej całą placówkę. Inaczej nie dałoby się tutaj pracować.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaU04zeHnkkfhl7a_vEN16voXQ5njtOxu0c5uJ9qaD1MahaxO0jxLIwdxUsx4oCY7LOYgWEqO5xCGRJZsWlKWjGYz3xh4YHTyN-oAq9nRSQ8fIKWz-HlsYdBRGENvavHQcydOnuEJf0tA/s1600/04+g%25C5%2582%25C3%25B3wny+dziedziniec.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiaU04zeHnkkfhl7a_vEN16voXQ5njtOxu0c5uJ9qaD1MahaxO0jxLIwdxUsx4oCY7LOYgWEqO5xCGRJZsWlKWjGYz3xh4YHTyN-oAq9nRSQ8fIKWz-HlsYdBRGENvavHQcydOnuEJf0tA/s400/04+g%25C5%2582%25C3%25B3wny+dziedziniec.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Dziedziniec główny. Widoczne domy numer 1 i 4.</i></td></tr>
</tbody></table><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> <br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Schodząc dalej w dół, za piątym domem jest boisko do piłki nożnej, a jeszcze niżej boisko do siatkówki i koszykówki, obok którego stoi tak zwany dom gości. Aktualnie mieszka w nim większość wychowawców, nazywanych tutaj wujkami. Mój pokój też się w nim znajduje. Jak go skończę urządzać to o nim napiszę. Trasę w górę i na dół pokonuję kilka lub kilkanaście razy dziennie. Można sobie dzięki temu trochę kondycję poprawić lub też nabawić się kontuzji. Ostatnio podczas zbiegania miałem bliższe spotkanie z ziemią. Trochę się przy tym pościnałem, ale to nic poważnego.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkxWrmxKaosLduJFpB9bR1kpWnpkYdSb5JDvA7Ri_ulYiqMMaU9JJsx43wJNBW-whY2ebJfdtXW4a2ODjh5Y4X8nug1z2Pa1O2eXhLrtiTVIvI8_KcGj0YkEanRs_Wc-R0dXpTEGvWsrI/s1600/05+boiska.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="225" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjkxWrmxKaosLduJFpB9bR1kpWnpkYdSb5JDvA7Ri_ulYiqMMaU9JJsx43wJNBW-whY2ebJfdtXW4a2ODjh5Y4X8nug1z2Pa1O2eXhLrtiTVIvI8_KcGj0YkEanRs_Wc-R0dXpTEGvWsrI/s400/05+boiska.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Boiska. Za nimi z lewej farma a z prawej dom gości.</i></td></tr>
</tbody></table><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div></div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Poniżej boisk jest już tylko farma z krowami, świniami, kozami, królikami i masą drobiu. Cały ten przychówek często mnie budzi o poranku. Na wschód od placówki rozciąga się ogród. Choć on bardziej las czy busz przypomina. Rosną w nim różne banany, mango i nie wiem co jeszcze.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-27342600614966254502011-08-27T03:22:00.000-07:002011-09-01T23:35:23.727-07:00Afrykańska kultura<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"></div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Powoli sobie organizuję czas tutaj i próbuję znaleźć w nim chwilę na pisanie bloga. Ostatnio sporo się tutaj dzieje, więc mam drobne zaległości. Zdarzają się też przerwy w dostawie energii elektrycznej, utrudniające tę pracę. Bądź co bądź postaram się coś co jakiś czas opublikować, żebyście byli w miarę na bieżąco. Zacznę od zeszłego weekendu, bo tak się akurat złożyło, że zaraz po przyjeździe miałem dwa wyjazdy, podczas których po raz pierwszy zetknąłem się z typowo afrykańską kulturą. </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">W sobotę rano wyruszyliśmy na święcenia kapłańskie salezjanina Moses'a, brata Joseph'a – jednego z tutejszych wychowawców. Miały one miejsce w Kamuli położonej około 120 km od Namugongo. Wyruszyliśmy z samego rana autobusem pełnym pracowników, wychowanków i wolontariuszy. Moja pierwsza świąteczna msza w Afryce i od razu trafiłem na taką uroczystość. Przebieg sakramentu był podobny jak w Polsce, więc nie będę się na ten temat rozpisywał. Za to msza zawierała nowe dla mnie elementy. Pełno na niej było muzyki, tańca oraz okrzyków. Grała orkiestra dęta i śpiewał chór przypominający brzmieniem chóry gospel. Pieśni było dużo i sporo w lokalnym języku. Podczas mszy miało miejsce kilka procesji, każda rozpoczynająca się tradycyjnymi tańcami. Ponadto co jakiś czas publiczność wydawała spontaniczne okrzyki. Takie Alalalalalalala! na całe gardło brzmiące jak odgłosy wojenne. Do nich będzie mi najtrudniej przywyknąć. Po mszy nastąpiła część oficjalna składająca się z przemówień. Trwała koło dwóch godzin, chyba nawet dłużej od mszy. Poza składaniem życzeń, to nie wiem o czym mówili, gdyż rozmawiałem wtedy z chłopakami. Potem miał miejsce posiłek pod gołym niebem spożywany palcami. O typowych afrykańskich potrawach opowiem innym razem.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8yShbhXW8s3AjqURttNaJRZng_I3a0rA4NXND9rZFROCYMyAVVhgzRyFFPFbvajTWVeB4bu3A92n8YY1AOtFBahJE7nLnMhZxt6kSG4OcOiStzHOG7VYvVeIhXRreHW_UrH8QQOsCYLA/s1600/01+%25C5%259Bwi%25C4%2599cenia.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="297" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj8yShbhXW8s3AjqURttNaJRZng_I3a0rA4NXND9rZFROCYMyAVVhgzRyFFPFbvajTWVeB4bu3A92n8YY1AOtFBahJE7nLnMhZxt6kSG4OcOiStzHOG7VYvVeIhXRreHW_UrH8QQOsCYLA/s400/01+%25C5%259Bwi%25C4%2599cenia.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Jeden z tańców podczas mszy</i></td></tr>
</tbody></table><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"></div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> <br />
<br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Z kolei w niedzielę wieczorem byliśmy na pokazach tradycyjnych tańców z różnych części Ugandy. Tutaj co region to inny język, inna kultura. Ludzie nawet inaczej wyglądają. Na przykład ci z północy są wysocy i całkiem czarni, zaś południowcy niżsi i brązowi. Tych odcieni brązu też jest kilka. Co taniec to trochę inny zestaw instrumentów, inne stroje, inne ruchy. Każdy z nich ma jakieś znaczenie. Większość mówiła, jak to zwykle, o miłości, przynajmniej te które zrozumiałem. Niektóre były bardzo widowiskowe. Zawierały skomplikowane akrobacje, czy na przykład umieszczanie dużej ilości glinianych garnków na głowie. Rekordzistka miała ich 9, a utworzony z nich słupek miał porównywalną do niej wysokość. Pokazy były wieczorem, więc niestety zdjęć nie udało mi się zrobić. Mój aparat wtedy dobrze nie funkcjonuje.</div>.</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzOfYXN1kr66zsohaGslmnG-VTpb8vqSYbHCQfLJK4bmMdMpIt5qs6utXbb8KdQBLx-XLu-dUO_dENZxGTT74z2FR_oN_Tt8256n6s7K_WwHqtO8IIymcyC5hpBKLON65BqRkU8VW-Ntc/s1600/02+orkiestra.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="227" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhzOfYXN1kr66zsohaGslmnG-VTpb8vqSYbHCQfLJK4bmMdMpIt5qs6utXbb8KdQBLx-XLu-dUO_dENZxGTT74z2FR_oN_Tt8256n6s7K_WwHqtO8IIymcyC5hpBKLON65BqRkU8VW-Ntc/s400/02+orkiestra.jpg" width="400" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;"><i>Tradycyjny ugandyjski zespół muzyczny</i></td></tr>
</tbody></table><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> <br />
<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Z tego co zdążyłem zaobserwować, to przybywający do Afryki ludzie dzielą się na dwie grupy. Pierwsi chwytają tę kulturę od razu i w nią wsiąkają. Natomiast drudzy potrzebują czasu, żeby do niej przywyknąć. Ja należę do tej drugiej grupy. Ciekawe do jak wielu rzeczy w ciągu tego roku zdołam się przyzwyczaić.</div></div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-37541922553426131042011-08-21T05:58:00.000-07:002011-09-05T01:33:56.093-07:00Na ugandyjskiej ziemi<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> <br />
Już od dwóch dni jestem w Ugandzie i powoli się tutaj aklimatyzuję. W Entebe wylądowałem w czwartek w nocy. Szybko załatwiłem formalności wizowe i razem z Tomkiem, jednym z wolontariuszy i Charles'em wyruszyliśmy do Namugongo. Po godzinie jazdy przez Kampalę dotarliśmy na miejsce, gdzie czekali na mnie księża, wolontariusze i pracownicy. Po krótkim przywitaniu, zjadłem swój pierwszy afrykański posiłek, dostałem swój pokój i poszedłem spać. Z planu wyspania się wyszły niestety nici. O poranku gęsi dały znać o sobie. Takie są plusy mieszkania obok farmy. Chyba nie będę potrzebował budzika, bo dzisiaj z kolei krowy dały koncert o świcie.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">W piątek Justyna z Tomkiem zapoznali mnie z placówką. Dobrze, że miałem takie wprowadzenie, jest mi dużo prościej jest rozpocząć pracę. Z wolontariuszy jest jeszcze Agnieszka, z którą rozmawiałem wczoraj. Dostałem od nich sporo wskazówek, za które jestem im bardzo wdzięczny. Mój początek to dla nich końcówka pracy tutaj. Tomek już nas opuścił wczoraj w nocy, Agnieszka wylatuje w tym tygodniu zaś Justyna za dwa. Teraz trwa tutaj okres powitań i pożegnań. Poza wolontariuszami niedługo wylatuje też ksiądz Robert, który zastępował księdza Ryszarda w okresie wakacji. Ksiądz Ryszard to salezjański misjonarz, dyrektor Domu dla chłopców ulicy, czyli mój szef. Poza nim w tym roku na placówce będzie pracować dwóch salezjanów ksiądz Jean-Marie z Konga i brat Van Tan (mniej więcej tak się pisze jego wietnamskie imię). Obaj przybyli niedawno. O pracownikach napisze innym razem bo jeszcze wszystkich nie poznałem.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Po przylocie nie czułem jeszcze, że jestem Afryce, ale w piątek już do mnie dotarło. Powoli się aklimatyzuję. Teraz trwa tutaj pora deszczowa i temperatury są takie jak w Polsce. Szoku termicznego nie dostałem. Mimo pory deszczowej, deszczu do tej pory nie widziałem. Jeżeli chodzi o całą resztę, to wszystko jest dla mnie nowe. Powoli oswajam z tutejszą kulturą, roślinnością, zwierzętami. Choć tych ostatnich jeszcze wielu nie widziałem.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Zacząłem zapoznawać się z chłopakami. Teraz trwają wakacje, więc na placówce są wszyscy. Najmłodsi od razu byli ciekawi co to za nowy wujek przyjechał. Starsi na razie mnie jeszcze obserwują. Staram się zapamiętać ich imiona, ale na razie idzie mi tak sobie, więc się ze mnie śmieją. No ale na razie wszyscy jeszcze dla mnie wyglądają podobnie. Mimo tego, że pochodzą z różnych części Ugandy i różnych plemion. Mam już za sobą pierwsze rozmowy z nimi. Na razie wychodzi na to, że mój angielski nie jest zły. Muszę tylko co jakiś czas sprawdzić jakieś słowo i przyzwyczaić się do ich akcentu. Mówią na przykład Apra a nie April. Zresztą oni też angielskim nie błyszczą. Zwłaszcza młodsi, którzy dopiero zaczęli się go uczyć. Jak mnie nie rozumieją, to tłumaczą sobie nawzajem co mówię. Ja nie mam tak dobrze. Grałem już raz z nimi w piłkę. Są znacznie lepsi ode mnie.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Mam już za sobą dojenie krowy. Przyda mi się tutaj dzieciństwo na wsi. Wiem jak się które zwierzęta zachowują i jak do nich podejść. A pracy na farmie i w ogrodzie jest sporo. Byłem już też na pierwszej afrykańskiej ceremonii, ale o tym napiszę następnym razem. </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"><br />
</div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-63535770064910579932011-08-18T09:30:00.000-07:002011-09-01T23:24:48.278-07:00W podróży<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Już pora wstać, wyruszyć z domu,</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">przyjaciela spotkać znów :) .</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Ciekawe kto jeszcze kojarzy tą piosenkę z dzieciństwa. Te słowa dobrze określają mój stan teraźniejszy. Wstać musiałem dzisiaj wcześnie, po 3, żeby zdążyć na wylot do Amsterdamu o 6:05. Zbytnio to się dzisiaj nie wyspałem, bo wczorajsze kończenie pakowania zajęło mi jeszcze trochę czasu. Przy okazji dziękuję wszystkim, którzy wieczorem mnie odwiedzili, a także tym co chcieli i im się niestety nie udało. Dobrze było Was zobaczyć jeszcze przed wylotem.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Lot do Amsterdamu przebiegł spokojnie. Widok z okna miałem bardzo ładny, tylko niestety przespałem moje pierwsze lądowanie w życiu. Trzeba było trochę tę noc nadrobić. Teraz właśnie siedzę na lotnisku Schiphol i czekam na samolot do Entebbe. Mam nadzieję, że mój bagaż też czeka gdzieś na załadowanie do samolotu.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> <br />
Odnośnie bagażu, to podróż lotnicza, uczy brać to co najważniejsze. Swoją listę rozpocząłem od Biblii, krzyża misyjnego i różańca, żeby nie tracić kontaktu z Bogiem. Zaś do utrzymania kontaktu z najbliższymi i resztą świata służyć mi będzie laptop oraz telefon. Poza tym wziąłem aparat do utrwalenia wspomnień, kilka książek, trochę ubrań, kosmetyków i innych drobiazgów. Spakowałem, też zestaw małego elektronika, żeby do końca nie rozstać się na rok z zawodem. Zresztą może się przydać na miejscu. W sumie wyszło jakieś 35 kilogramów. Reszta to rzeczy, które dostałem do przekazania na miejscu.</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> </div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Kończę, bo muszę się zainteresować swoim wylotem, żebym w tym Amsterdamie nie został za długo. Następny przystanek już w Ugandzie.</div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.comtag:blogger.com,1999:blog-2463899515591658019.post-30329444745977817052011-08-15T14:22:00.000-07:002011-09-01T23:23:12.507-07:00Na dobry początek<div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;"> <br />
Każda książka zaczyna się od wstępu, który się zwykle pomija przy czytaniu, bo najczęściej nudny. Zawiera tłumaczenie kto, skąd i dlaczego oraz inne kwestie, które autorowi nijak nie dały się wkomponować w treść dzieła. Ja też rozpocznę od takiego przedsłowia, to jest od odpowiedzi na pytanie co ja tutaj w ogóle robię. A raczej skąd mi się wziął pomysł wyjazdu na misję. Ostatnio tak często mi je zadawano, że odpowiedź recytuję prawie jak wierszyk w podstawówce.<br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">Najprościej rzecz ujmując, uznałem roczny wolontariacki wyjazd za dobrą koncepcję. Można dać coś z siebie innym, a przynajmniej spróbować. Wiadomo, wolontariat można prowadzić wszędzie, ale ja zawsze lubiłem wyzwania, dlatego wybrałem wyjazd do dalekiego kraju. Dzięki temu poznam inny kontynent, inną kulturę i wiele jeszcze inności. Moje spojrzenie na siebie oraz otaczający świat nabierze zupełnie odmiennej perspektywy. Chciałem też wyjechać na placówkę prowadzoną przez Kościół, gdyż wiara jest dla mnie bardzo ważna. Kierując się tymi kryteriami, trafiłem do Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco prowadzonego przez Salezjanów.<br />
</div><div align="JUSTIFY" style="margin-bottom: 0cm;">To, że trafię w serce Afryki wyszło w trakcie przygotowań w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. Zresztą całe roczne przygotowania można ując w skrócie, cytując klasyka: Zgłosiłem się, wybrali mnie i jestem :-) . Miejsce wyjazdu było dla mnie w zasadzie obojętne, byle można tam się dogadać po angielsku. Innym językiem, nie licząc polskiego, nie władam. Zaproponowano mi Namugongo w Ugandzie, zgodziłem się i już za kilka dni tam wyruszam.</div>wojhttp://www.blogger.com/profile/16080884936139861588noreply@blogger.com