Muzungu
oznacza białego człowieka. Tak też się do mnie najczęściej
zwracają na wsi czy w mieście, chcąc zwrócić moją uwagę.
Reaguję, gdyż zwykle nie ma innego muzungu w zasięgu wzroku. Tutaj
na ulicy nie zniknę w tłumie. Czuję się jak jakaś sławna
persona – zawsze obserwowany. Wszyscy mnie zagadują i coś
proponują. Czasem jest to miłe, ale kiedy są nachalni, robi się
męczące. Uczę się tutaj asertywności. Odmawiania, kiedy proszą
mnie o kupno jakiegoś produktu, o pieniądze, czy o numer telefonu.
Zwykle cierpliwie im tłumaczę, dlaczego nie chcę im tego dać.
Staram się ich zrozumieć. Jestem dla tutejszych ludzi, jak każdy
biały, synonimem bogactwa. Dla większość ludzi, których spotykam
Ameryka i Europa wydaje się rajem na ziemi. Chcą tam wyjechać, a
we mnie widzą przepustkę do tego, według nich lepszego, świata.
Zresztą nic w tym nadzwyczajnego. My też kiedyś i często wciąż
śnimy podobny sen.
Co
do mojego pochodzenia to na początku podejrzewają, że przyjechałem
z Ameryki. Wyjaśniam, że moją ojczyzną jest Polska. Co oni
najczęściej interpretują jako Holandia (w angielskim te dwie nazwy
różnią się tylko pierwszą literą). Następnie cierpliwie
tłumaczę z jakiego kraju pochodzę, gdyż Polska dla wielu jest
abstrakcją. Taka historia powtarza się co chwilę. Chłopaki się
nawet ze mnie śmieją, że jestem Amerikano, gdyż raz byli
świadkami takiej rozmowy.
Biały
dla ludzi tutaj, zwłaszcza na wsi, jest swego rodzaju atrakcją.
Kiedy jadę samochodem, czy idę to dzieci machają i krzyczą do
mnie „ Bye muzungu!”. Tak jakby zobaczyły różowego słonia. Te
które częściej spotykam, czasem dodają uradowane „Widziałem
mojego muzungu!”. Oczywiście wyrażają się w lokalnym języku,
ale towarzysze podróży mi tłumaczą. Ja ze swojej strony zwykle
odpowiadam czasem w tym samym klimacie „Bye mudugavu!”, gdyż
mudugavu oznacza Murzyna. Ostatnio rzadziej to robię, bo to ponoć
niezbyt grzecznie przypominać o kolorze skóry i ktoś się może
poczuć urażony. Za to zwracanie się do mnie muzungu jest według
nich jak najbardziej w porządku. Ciekawy kraj.
Z
powodu odmienności koloru skóry, chłopcy lubią przeprowadzać na
mnie eksperymenty. Jedną z najpopularniejszych zabaw jest naciskanie
mojej skóry, następnie puszczanie i czekanie to miejsce z całkiem
białego zrobi się czerwone. Dla nich takie przebarwienia to nowość,
gdyż ich skóra jest zawsze takiego samego koloru, co mi zresztą od
razu demonstrują. Kolejną atrakcją są moje włosy. Moja czupryna
jest miękka, a ich jest twarda i w dotyku przypominająca szczotkę.
Interesujące jest też to, że mam włosy na całym ciele. Ale chyba
największą ciekawostką są piegi. Dzieciaki pytają mnie, skąd
mam te brązowe kropki. Chyba przede mną nie było tutaj piegowatego
wolontariusza.