Nie
tylko ludzie są tutaj moimi sąsiadami. Znajomych ze świata
zwierząt też nie brakuje. Poza całą masą insektów, są też
ptaki. Na pobliskim drzewie rozgościła się kolonia wikłaczy.
Codziennie swoim ćwierkaniem umilają mi pobyt tutaj. Ich odgłosy
są podobne do ćwierkania wróbli, bo to wcale nie tak dalecy
krewni. Całe drzewo jest tak oblepione gniazdami, że wygląda jakby
owocowało. Można powiedzieć, że mieszka tam cała wioska. A jest
gwarno, jak na targowisku. Pewnie ustalają kto leci teraz po
pożywienie dla maluchów albo kto komu wlazł w szkodę.
Kolonia w pełnej krasie |
Rodzina
wikłaczy obejmuje wiele gatunków. Różnią się one wielkością,
ubarwieniem i sposobem budowy gniazda. Te które żyją koło mnie są
trochę większe od naszego wróbla. Samce są żółte z czarną
głową i czarnymi piórami na skrzydłach. Samica nie jest już tak
strojnie ubrana. Ma ona oliwkowo-brązowe upierzenie. Wszystkie
gniazda są misternie uwite. Wyglądają jak małe zamknięte koszyki
z trawy. Budowę rozpoczyna się od wykonania wiszącego okręgu,
stanowiącego swego rodzaju szkielet. Następnie wokół niego
wyplatana jest reszta gniazda. Konstrukcję rozpoczyna się od dołu,
skąd powoli źdźbło po źdźble wita jest cała reszta, aż do
utworzenia zamkniętej kulki. Na koniec ptaki wykonują tunel
prowadzący do wnętrza, z wejściem znajdującym się na dole. Tak,
żeby utrudnić dostęp niepożądanym gościom. Nie zawsze się to
udaje.
Samczyk na budowie |
Jakiś
czas temu kolonia przeżyła nalot dzioborożców. To ptaki wielkości
naszej wrony z wielkim dziobem i naroślem na nim. Przyleciało ich
całe stado. Jeden za drugim próbowały się dostać do gniazd, aby
wykraść pisklęta i jaja wikłaczy. Do wielu udało im się włamać.
Z tak wielkim dziobem to nie jest wcale takie trudne. Choć czasem
wymagało to ekwilibrystycznych zdolności, gdyż wiele gniazd
zawieszonych jest na końcach cienkich gałęzi. Zastanawiałem się,
jak to się stało, że się one pod takimi ptaszyskami nie łamały.
Rodzice zmartwieni obserwowali wszystko z pobliskich drzew. Był to
jedyny moment, kiedy kolonia zamilkła. Po napadzie słychać było
gdzieniegdzie odgłosy rozpaczy po stracie piskląt, po czym wszystko
wróciło do normy. Wikłacze postarają się o kolejne potomstwo.
Natura nie znosi próżni.