sobota, 27 sierpnia 2011

Afrykańska kultura

 
Powoli sobie organizuję czas tutaj i próbuję znaleźć w nim chwilę na pisanie bloga. Ostatnio sporo się tutaj dzieje, więc mam drobne zaległości. Zdarzają się też przerwy w dostawie energii elektrycznej, utrudniające tę pracę. Bądź co bądź postaram się coś co jakiś czas opublikować, żebyście byli w miarę na bieżąco. Zacznę od zeszłego weekendu, bo tak się akurat złożyło, że zaraz po przyjeździe miałem dwa wyjazdy, podczas których po raz pierwszy zetknąłem się z typowo afrykańską kulturą. 
 
W sobotę rano wyruszyliśmy na święcenia kapłańskie salezjanina Moses'a, brata Joseph'a – jednego z tutejszych wychowawców. Miały one miejsce w Kamuli położonej około 120 km od Namugongo. Wyruszyliśmy z samego rana autobusem pełnym pracowników, wychowanków i wolontariuszy. Moja pierwsza świąteczna msza w Afryce i od razu trafiłem na taką uroczystość. Przebieg sakramentu był podobny jak w Polsce, więc nie będę się na ten temat rozpisywał. Za to msza zawierała nowe dla mnie elementy. Pełno na niej było muzyki, tańca oraz okrzyków. Grała orkiestra dęta i śpiewał chór przypominający brzmieniem chóry gospel. Pieśni było dużo i sporo w lokalnym języku. Podczas mszy miało miejsce kilka procesji, każda rozpoczynająca się tradycyjnymi tańcami. Ponadto co jakiś czas publiczność wydawała spontaniczne okrzyki. Takie Alalalalalalala! na całe gardło brzmiące jak odgłosy wojenne. Do nich będzie mi najtrudniej przywyknąć. Po mszy nastąpiła część oficjalna składająca się z przemówień. Trwała koło dwóch godzin, chyba nawet dłużej od mszy. Poza składaniem życzeń, to nie wiem o czym mówili, gdyż rozmawiałem wtedy z chłopakami. Potem miał miejsce posiłek pod gołym niebem spożywany palcami. O typowych afrykańskich potrawach opowiem innym razem.
 
Jeden z tańców podczas mszy
 

Z kolei w niedzielę wieczorem byliśmy na pokazach tradycyjnych tańców z różnych części Ugandy. Tutaj co region to inny język, inna kultura. Ludzie nawet inaczej wyglądają. Na przykład ci z północy są wysocy i całkiem czarni, zaś południowcy niżsi i brązowi. Tych odcieni brązu też jest kilka. Co taniec to trochę inny zestaw instrumentów, inne stroje, inne ruchy. Każdy z nich ma jakieś znaczenie. Większość mówiła, jak to zwykle, o miłości, przynajmniej te które zrozumiałem. Niektóre były bardzo widowiskowe. Zawierały skomplikowane akrobacje, czy na przykład umieszczanie dużej ilości glinianych garnków na głowie. Rekordzistka miała ich 9, a utworzony z nich słupek miał porównywalną do niej wysokość. Pokazy były wieczorem, więc niestety zdjęć nie udało mi się zrobić. Mój aparat wtedy dobrze nie funkcjonuje.
.
Tradycyjny ugandyjski zespół muzyczny
 

Z tego co zdążyłem zaobserwować, to przybywający do Afryki ludzie dzielą się na dwie grupy. Pierwsi chwytają tę kulturę od razu i w nią wsiąkają. Natomiast drudzy potrzebują czasu, żeby do niej przywyknąć. Ja należę do tej drugiej grupy. Ciekawe do jak wielu rzeczy w ciągu tego roku zdołam się przyzwyczaić.