niedziela, 25 września 2011

Jubileusz


 
Mieliśmy dzisiaj wielką uroczystość. Nasz dyrektor, ksiądz Ryszard obchodził 25-lecie kapłaństwa i 24-lecie pracy misyjnej. Rok po święceniach wyjechał do Ugandy, gdzie pracuje do dzisiaj. W CALM, jak do tej pory wydarzyło się tylko jedno tak duże święto: z okazji poświęcenia kaplicy. Przynajmniej za pamięci wszystkich pracowników. Dla mnie to pierwsza uroczystość w Ugandzie, przy której organizacji brałem czynny udział. A pracy do wykonania nie brakowało. Pochłonęła nam wiele czasu w ciągu ostatnich dni. Trzeba było posprzątać wszystko i przygotować na głównym placu miejsca na namioty. Ponadto porozwieszać dekoracje, zrobić zakupy i pozapraszać gości. Tymi ostatnimi rzeczami zajmowali się pozostali wujkowie. Ja w tym czasie zastępowałem ich na placówce.

Na jubileusz przybyło wielu zaproszonych gości z księdzem biskupem na czele. Wielu przyjaciół i znajomych księdza ze wszystkich lat pracy tutaj. Przyjechali także nasi chłopcy uczący się w szkołach w Kamuli i Bombo. Także miałem okazję zobaczyć ich ponownie i muszę przyznać, że część imion zdążyłem już zapomnieć. Podczas samej uroczystości z pozostałymi pracownikami dbaliśmy o jej prawidłowy przebieg. Każdy miał powierzone jakieś zadania: od zapewnienia bezpieczeństwa, przez obsługę sprzętu do pomocy w wydawaniu posiłków. Po prostu robiliśmy co było trzeba w danym momencie. Ja między innymi dokumentowałem całe wydarzenie. Z racji posiadanego sprzętu często robię tutaj za fotografa.
 
Obrzęd bierzmowania
 
Jak na uroczystość tego rodzaju przystało, rozpoczęła się ona mszą świętą. Podczas niej nastąpiło bierzmowanie kilkunastu chłopców z CALM oraz kilkorga innych osób. Dla części z nich ostatni okres najeżony jest sakramentami, gdyż tydzień temu przyjęli chrzest i komunię świętą. Po mszy nastąpiła część artystyczna. Chłopcy się sporo nad nią napracowali. Każda klasa przygotowała własną piosenkę, taniec czy sztukę. Sami wymyślali słowa, muzykę i układy. Wujkowie nadzorowali całość i służyli im w razie potrzeby pomocą. Większość z przedstawień była bardzo udana. Przygotowali tego tak dużo, ze nie wszystko udało się zaprezentować w ciągu dwóch godzin przewidzianych na to.
 
Siódma klasa w trakcie tradycyjnego tańca bugandyjskiego

Po występach nastąpiły przemowy okolicznościowe. Na szczęście nie było ich wiele. Przy okazji zostały wręczone prezenty oraz pokrojony rocznicowy tort. Z racji pełnionych obowiązków nie udało mi się niestety spróbować ani kawałka. Może następnym razem skosztuję, jak smakują tutejsze wypieki. Następnie nastąpił oczekiwany przez wszystkich lunch. Było to najlepsza strawa jaką do tej pory tutaj jadłem. To taka afrykańska tradycja, że każda uroczystość kończy się posiłkiem dla wszystkich zaproszonych gości. Po jedzeniu planowaliśmy dokończyć część artystyczną, ale goście się rozpierzchli. Stwierdzili pewnie, że już po wszystkim. W ten oto niekonwencjonalny sposób zakończyła się część oficjalna. Potem rozkręciła się dyskoteka na świeżym powietrzu i trwała na całego aż do wieczora. Przydała się do spalenia pochłoniętych kalorii. Tańczyli praktycznie wszyscy, łącznie z księżmi. 

Ksiądz Ryszard obstawą kroi tort

Podsumowując, uroczystość w pełni się udała. Teraz trzeba to wszystko posprzątać i przywrócić stan poprzedni. Ale to będzie praca na najbliższe dni.